32 286 06 23

Beata Ornatowska – rozmowa

Piotr [P]: Pani Beato, jest pani najdłużej pracującą w Domu Nadziei terapeutką, zgadza się?

Beata Ornatowska [BO]: Bogdan jest tu numerem jeden, ale faktycznie spośród osób, które zaczynały te 29 lat temu,  jestem terapeutką z najdłuższym stażem.

[P] Dokładnie kiedy to było?

[BO] W lipcu 1996 roku. Pamiętam, że lato wtedy było gorące…

[P] Podobnie jak tegoroczne… Dom nadziei mieścił się wtedy w Bytomiu. Tam pani mieszka, czy to pani rodzinne miasto?

[BO] Nie, urodziłam się w Katowicach.

[P] Jak wyglądał Dom Nadziei w swoich początkach?

[BO] Była to stara, wymagająca remontu i sporych nakładów pracy kamienica, opuszczona przez Siostry Elżbietanki, którą to Bogdan zdecydował się zaadaptować na cele terapeutyczne, by służył dzieciom i młodzieży.

[P] W porównaniu z Domem Nadziei w Gliwicach Łabędach, tamten był mniejszy, większy? Są jakieś podobieństwa?

[BO] Był o wiele mniejszy, podobieństw praktycznie nie ma żadnych. Weźmy chociażby kwestie ogrzewania. W Bytomiu ogrzewało się za pomocą pieców kaflowych, które rozpalać węglem musiała młodzież oraz terapeuci pilnując, by nie wygasło.

[P] Proszę opowiedzieć coś więcej o tamtym miejscu.

[BO] W kuchni pracowała nieżyjąca już cudowna pani Józefa. Obiady gotowała na piecu kaflowym. Nie było pralni, łazienka terapeutów pełniła równocześnie tę funkcję.

[P] A co się pani w tamtym miejscu najbardziej podobało?

[BO] Ogród, zdecydowanie ogród, w którym rosły między innymi warzywa. Pamiętam, że miałam też przydzieloną funkcję opieki nad zwierzętami. Co teraz może być odrobinę zaskakujące, były to nie tylko psy i koty, ale też kury, króliki….

[P] A odwracając pytanie, co się pani tam najmniej podobało?

[BO] Małe, ciasne pokoje wychowanków i i chyba właśnie konieczność ogrzewania węglem zimą.

[P] Teraz Dom Nadziei przyjmuje pacjentów od 15-go roku życia. Wiem, że kiedyś bywali też młodsi. Ile w owym czasie, w tych początkach, miał lat najmłodszy pacjent?

[BO] 12 lat…

[P] A ile trwała terapia jego i innych pacjentów w tamtym okresie?

[BO] Około dwóch lat, a czasem i więcej.

[P] Czy program był taki sam jak teraz, czy można mówić o jakichś dużych różnicach?

[BO] Co do zasady –  tak ogólnie –  program pozostał niezmieniony, choć oczywiście występują teraz różne zmiany na przykład w nazewnictwie funkcji, czym wspomnianym już czasie trwania terapii.

[P] Zmieniając temat. Czy zanim została pani terapeutką, wykonywała pani jakiś inny zawód?

[BO] Mój pierwszy wyuczony zawód to pielęgniarka. Pracowałam na oddziałach dziecięcych. Pewną ciekawostką z tym związaną jest to, że byłam w wojsku.

[P] W wojsku?

[BO] Tak, właśnie w wojsku. W jednostce w Lublińcu. Ale to oddzielny temat. 

[P] Dobrze, wracając zatem do tematów ośrodkowych. Czy mogłaby się pani podzielić z nami jakąś ciekawostką z tamtych czasów?

[BO] Na początku zasady dotyczące abstynencji były znacznie ostrzejsze. W niektórych aspektach dotyczyły nie tylko pacjentów, ale także i terapeutów. Tu warto dodać, że wtedy mówiono nie tyle o terapeucie, co wychowawcy i nie o pacjencie ale o wychowanku. Ale wracając: kawy tak jak teraz nie mogli pić wychowankowie, ale także i wychowawcy. Nie mówiąc już o paleniu papierosów i – co może zadziwić dzisiejszą młodzież – nie można było mieć niektórych owoców, wszelkiego rodzaju leków (łącznie z witaminami),  ziół,  przedmiotów, koszulek i innych części garderoby które w jakikolwiek sposób nie tylko kojarzyły się z wprost z braniem, ale po prostu czyjąś przeszłością.

[P] A jeżeli chodzi o nomenklaturę, słownictwo używane w terapii. Czy może pani podać przykłady jakichś zmian?

[BO] Tak, oczywiście. Na przykład teraz mówi się rozliczeniowy, a wtedy był to… egzekutor. Kiedyś społeczność miała też swojego prezesa.

[P] A na czym ta funkcja polegała?

[BO] Była to osoba bliska planowanego końca terapii, bardzo pomocna dla terapeutów, ale także oczywiście i pacjentów. Można powiedzieć, że prezes pełnił rolę łącznika między terapeutami a pacjentami.

[P] No dobrze, a tak trochę dla rozluźnienia, ma pani jakieś zabawne wspomnienia z tamtych czasów?

[BO] No jasne. Pamiętam na przykład, że raz kucharka poprosiła jednego z wychowanków o podgrzanie mleka – a w tamtych czasach mleko było głównie w woreczkach – i ten wsadził je dokładnie tak jak ono było przechowywane, czyli właśnie w woreczkach do piekarnika. Jak łatwo się domyślić, zakończyło się to zalaniem mnie tylko piekarnika, ale też i całej kuchni.

[P] Rzeczywiście, niezbyt mądry pomysł…

[BO] Tak, ale raz mogło być znacznie gorzej. To co teraz opowiem, jest nawet nie tyle śmieszne, co tragiczne, choć na szczęście skończyło się dobrze. Gdy pewnego razu praczowi zabrakło miejsca na sznurach na bieliznę wymyślił, że rozwiesi ją na biegnących po dachu i dostępnych z poddasza w przewodach elektrycznych. Na szczęście przechodzący akurat tam terapeuta zauważył i interweniował, bo mogło się to skończyć prawdziwą tragedią.

[P] Faktycznie… A przechodząc do czasów bardziej współczesnych. Jak pani się pracuje w nowym miejscu, w Gliwicach?

[BO] Bardzo dobrze. To naprawdę świetne miejsce. Nowoczesne, przestronne, wyposażone we wszystko, co jest potrzebne, by zarówno pacjenci jak i terapeuci czuli się bardzo dobrze. Jedynym z mojego punktu widzenia minusem jest to, że mam znacznie dalej z domu do pracy, gdyż dojeżdżam z Bytomia komunikacją miejską.

[P] A jak pani przyjęła informacje, że Dom Nadziei będzie zmieniać siedzibę. Było to dla pani zaskoczeniem, czy przygotowania do tego trwały już wcześniej?

[BO] To, że będą to Gliwice stanowiło pewne zaskoczenie, ponieważ początkowo planowana była rozbudowa starego Domu Nadziei lub przeniesienie się w jego pobliże. Tak więc rzeczywiście początkowo nie przypuszczałam, że może być to inne miasto.

[P] Rozumiem. Przeskakując jednak znów do innego wątku. Obecnie prowadzi pani w Domu Nadziei terapię rodzin, ale przecież nie zawsze tak było. Czy miała pani poprzedzającym to okresie wielu pacjentów?

[BO] Tak, prowadziłam wielu wychowanków/ pacjentów, znaczna ich część ukończyła terapię i myślę, że wiodą szczęśliwe trzeźwe, życie. Niektórzy czasem przyjeżdżają na rocznicę, piszą podziękowania. Niestety w przeciągu tych trzech dekad byli i tacy, którzy  zmarli z powodu przedawkowania lub wrócili do brania. To smutne.

[P] A czy wśród obecnego personelu Domu Nadziei, jest jeszcze ktoś, kto pracuje podobnie długo jak pani. Pomijając oczywiście księdza Bogdana.

[BO] Tak, to pani doktor Joanna Basiuk-Król, która służy młodzieży ośrodka nieomal od początku.  Trochę krócej, ale będąc równie ważną częścią personelu medycznego, jest pielęgniarka pani Barbara Poloczek.

[P] Podsumowując, bo mamy swoje ograniczenia redakcyjne jeżeli chodzi o miejsce w numerze, z tego, co pani nam opowiedziała wynika, że Dom Nadziei to spory kawałek pani życia. Czy tylko zawodowego?

[BO] Nie, oczywiście, że nie! To coś więcej niż praca, a już z pewnością nie jest to praca, którą kończąc o danej godzinie zostawia się za sobą, gdzieś w biurze. Wszystko, co tam się dzieje wpływa na życie człowieka. Czasem pozytywnie, ale czasem także i negatywnie. Całościowo jednak czyni go na pewno lepszym i silniejszym.

[P] Dziękuję za rozmowę.

[BO] To ja dziękuję. Wszystkiego dobrego dla Fundacji Domu Nadziei, jej podopiecznych i wszystkich zaangażowanych w to dzieło na kolejne dziesięciolecia.

Rozmawiał Piotr, terapeuta DN

Napisz komentarz

Może Cię zainteresować

Z życia ośrodka

Mikołajki 2024

Podaruj nadzieję z okazji dnia św. Mikołaja! 🎅🎁 Dziś, w wyjątkowy dzień wspomnienia św. Mikołaja, zachęcamy do dzielenia się dobrem i wsparcia Fundacji „Dom Nadziei”. Każdy datek to dla nas możliwość niesienia pomocy młodym ludziom walczącym z uzależnieniami – podarowanie im szansy na nowy początek. Wasza pomoc to więcej niż prezent – to dar nadziei, który zmienia życie. 🎄 Dołącz do nas i stwórzmy razem magiczną atmosferę wsparcia i miłości – możesz na przykład podarować nam słodycze, przesłać kartkę świąteczną czy poprowadzić ciekawe zajęcia dla młodzieży.👉 Możesz też wesprzeć nas finansowo TUTAJ. 😉 Dziękujemy, że pomagacie nam być św. Mikołajem przez cały rok!

Z życia ośrodka

Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego 10.10.2024

”Pełny dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny człowieka” – tak zdrowie psychiczne definiuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Możesz zadbać o swoje zdrowie psychiczne nie wychodząc z domu – umówi się na rozmowę telefoniczną z jednym z naszych terapeutów. Zadzwoń 32 286 06 23 lub napisz do nas wiadomość poradniadn@gmail.com. Jesteś mieszkańcem/mieszkanką Gliwic, masz 14-18 lat i chcesz zadbać o swoje zdrowie psychiczne? Skontaktuj się z nami i weź udział w spotkaniach grupy terapeutyczno-rozwojowej dla młodzieży. Jak dbać o swoje zdrowie psychiczne?

Z życia ośrodka

Prezenty na dzień dziecka

W czwartek 30 maja odwiedził nas Radek z Fundacji Gram Kibicuję Pomagam i przyniósł nam prezent z okazji Dnia Dziecka 🥳🤩 Dostaliśmy super nowe piłki do piłki nożnej, siatkówki i koszykówki. 🏀🏐⚽ Bardzo dziękujemy! ❤️ Dzięki Fundacji The Good People EUVIC i Fundacji ORLEN mamy przewspaniałe boisko, a teraz do kompletu mamy też nowe piłki. Super, że wszystko się tak dobrze układa! Dziękujemy!

Skip to content