32 286 06 23

Czasami trzeba upaść na dno, żeby się od niego odbić.

„Witam piszę do Was na tej stronie, ponieważ może ktoś to przeczyta i pomyśli że jednak można i że się da, ale zacznijmy od początku. Do ośrodka trafiłem 27.12.2006. Jako młody chłopak wystraszony kompletnie sytuacją, która miała miejsce. Przed świętami Bożego Narodzenia kompletnie wystrzelony trafiłem do szpitala po przedawkowaniu amfetaminy. Po tym zdarzeniu zdałem sobie sprawę, że kompletnie nie radzę sobie ze sobą. Nie potrafię się kontrolować, normalnie czuć i dogadywać się z rówieśnikami dopóki nie jestem pod wpływem środków odurzających. Miałem problem. Trafiłem do ośrodka uzależnień “Dom Nadziei”. Dla większości osób z mojej okolicy byłem narkomanem. Tak dokładnie to słowo mnie do dzisiaj przeraża, ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu. W ośrodku było ciężko. Przeszedłem chyba wszystkie najcięższe dociążenia jakie były możliwe. Nie zgadzałem się ze społecznością więc mnie karali swoimi dociążeniami, ale na dobre mi to wyszło, bo trochę to mnie naprostowało przynajmniej na jakiś czas. Ukończyłem terapię ze statusem neofity 05.12.2007. Dopiero wtedy zaczęło się prawdziwe życie. Wszystko to co było w ośrodku to pikuś w porównaniu z tym co spotkałem na zewnątrz. Życie szybko weryfikuje jeśli nie pogodzisz się z tym, że jesteś osobą uzależnioną i jesteś bezsilny wobec wszelkich używek to popłyniesz. U mnie wyglądało to tak, że po ośrodku byłem na mieszkaniu readaptacyjnym w Gliwicach było spoko, ale musiałam wrócić do rodzinnego domu, bo rodzice zbytnio nie mieli pieniędzy więc chciałem im pomóc. Byłem trzeźwy po ośrodku jakieś trzy lata. Nie piłem, nie paliłem, było fajnie. Któregoś dnia jednak pomyślałem, że jestem na tyle silny że poradzę sobie z kontrolowaniem używek i to był błąd. Nie poradziłem sobie i tak płynąłem aż do momentu gdy kolejny raz dotarło do mnie, że jestem bezsilny wobec wszystkich używek i nie daję sobie z tym rady. Poszedłem do terapeutki u siebie w mieście ona powiedziała mi od razu, że muszę iść do ośrodka, żeby wyjść znowu na prostą. Uświadomiłem sobie, że to tylko ode mnie zależy czy dalej będę brnął równią pochyłą w rynsztok, czy wyjdę na prostą. Przypomniałem sobie wszystkie rzeczy, które wpoiła mi społeczność i terapeuci “Domu Nadziei” wszystkie mechanizmy jakimi kiedyś się posługiwałem i które pozwoliły mi wyjść na prostą. Nastąpił zwrot w moim życiu. Na początek wyprowadziłem się na swoje. Kupiłem mieszkanie. Miałem dobrą pracę, więc były możliwości to skorzystałem. Odseparowałem się od znajomych z którymi nie byłem w abstynencji. Zacząłem intensywnie trenować piłkę nożną.To była rzecz, którą zawsze kochałem robić. Gdy wychodzę na boisko zapominam o wszystkim. Myślę że dzięki pasji w życiu można osiągnąć to czego chcemy, to bardzo może pomóc. W piłce nożnej osiągnąłem wiele sukcesów, co bardzo mnie motywowało do dalszej pracy nad sobą. Zacząłem uprawiać ten sport pół profesjonalnie. Mam z tego profity jestem znanym napastnikiem w regionie. Gram też w beach soccer – piłka nożna plażowa – w drużynie ekstraklasy. Zawsze chciałem to robić, a więc marzenia się spełniają. Stałem się szczęśliwym facetem niezależnym, silnym i twardo stąpającym po ziemi, a przede wszystkim trzeźwym. Zaczęło mi się układać w życiu, gdy wziąłem sprawy w swoje ręce. Mam piękną, cudowną i kochająca kobietę i w tym roku urodził nam się syn. Zaimponowało jej to, że nie piję nie palę. Znajomi z którymi gram w piłkę to fajni ludzie, lecz czasami po jakimś zwycięskim meczu, kiedy poszliśmy świętować i usłyszeli ode mnie, że ja nie piję to byli zdziwieni – Jak to nie pijesz…- jak ty tak możesz.. jednak później zrozumieli i za to mnie bardzo szanują, liczą się z moim zdaniem i doceniają, że można być trzeźwym. Na ten moment jestem szczęśliwy, ale cały czas muszę się kontrolować i mieć świadomość, że jestem osobą uzależnioną i mam problem. Mimo paru lat abstynencji cały czas trzeba mieć się na baczności, bo życie jest przewrotne i różnie to może być. Nie dajcie się! Czasami trzeba dotknąć dna, żeby się od niego odbić i wypłynąć na powierzchnię. Boże użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić odwagi, abym mógł zmienić to co do mnie należy i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego pozwól mi na co dzień żyć tylko jednym dniem i czerpać radość z chwili która trwa. Bóg nadal mi pomaga to moja modlitwa którą powtarzam w trudnych momentach. Mati ”

Napisz komentarz

Może Cię zainteresować

Skip to content