32 286 06 23

Rafał Franz – reprezentant i mistrz Polski w Futsalu

,,To co robię w życiu, jest moją pasją, dlatego jest mi dobrze, a jeszcze mam u boku ukochaną żonę Kasię, córkę Małgosię i Pana Boga, który nad nami czuwa.”

Jednak życie Rafała nie od początku było szczęśliwe. W wieku 14 lat był dzieckiem ulicy i trafił do Domu Nadziei.

Siedzi przede mną niezwykle skromna osoba, jest szczery i mówi otwarcie o swoim życiu, nawet o sprawach, które inni wolą zachować dla siebie, a to przecież znany sportowiec i poważny biznesmen. Co powoduje, że tak odważnie potrafi opowiadać o tym co go spotkało i jaki był kiedyś? Czy po tylu sukcesach można mieć jeszcze jakieś marzenia? Czego mogą się dowiedzieć młodzi ludzie, którzy obecnie są na zakręcie swojego życia? Czy to jest czas, żeby się poddać? Czy czas, żeby coś zmienić?

– Powiedziałeś w wywiadzie dla jednej z gazet, że w wieku 14 lat wylądowałeś na ulicy i trafiłeś do Domu Nadziei. Twojej mamie odebrano prawa rodzicielskie, które przejął ks. Bogdan Peć misjonarz Świętej Rodziny – to tylko taka przenośnia czy faktycznie został Twoim opiekunem?

– To jest prawdziwa historia. W wieku 14 lat wylądowałem na ulicy i to trwało do 16 roku życia zanim znalazłem się w Domu Nadziei, ale to też dzięki mamie, która szukała pomocy i miejsca dla mnie. Podczas mojego pobytu w ośrodku w domu rodzinnym sytuacja się tak skomplikowała, że rodzice stracili mieszkanie i pojawiła się obawa, że mogą być kłopoty z rentą rodzinną, którą otrzymywałem po ojcu. Opiekę przejął ośrodek, a ks.Bogdan stał się moim opiekunem prawnym. Kiedy skończyłem terapię miałem 17 lat i z tej renty musiałem się utrzymać. Po opłaceniu biletu miesięcznego i szkoły to zostawało mi 10 zł na dzień. Mieszkałem w Gliwicach w tzw. mieszkaniu readaptacyjnym.

– Jak wspominasz pobyt w “Domu Nadziei”?

– Na początku to był trudny czas. Nie wiedziałem gdzie trafiłem i powiedziałem mamie, żeby mi kupiła gazetę sportową, bo co ja tu będę robił. Pierwszego dnia trafiłem na sprzątanie całego domu, więc swój pobyt zacząłem od czyszczenia kafelek i nie byłem zadowolony. Wczesne pobudki o 7 rano. Jednak z tygodnia na tydzień czułem się w tym miejscu jak w prawdziwym domu. Otrzymywałem to czego mi w domu brakowało spokój, bezpieczeństwo, poczucie zainteresowania, troska. Widziałem, że to co jest przede mną może być zupełnie nowe i inne. Widziałem nadzieję, że moje życie może wyglądać zupełnie inaczej. Myślę, że nazwa “Dom Nadziei” to nie jest przypadek.

Otrzymywałem to czego mi w domu brakowało spokój, bezpieczeństwo, poczucie zainteresowania, troska. Widziałem, że to co jest przede mną może być zupełnie nowe i inne.

Podczas terapii było dużo trudności i zakrętów różnego rodzaju, ale to była taka nadzieja, że mogę odzyskać życie, że ten lęk w którym cały czas żyłem i strach w domu, ucieczka przed wieloma aspektami się tutaj zakończyła. Ktoś mi pokazał, że można żyć inaczej. Można rozmawiać bez krzyku, bez przemocy. Mieć poczucie, że jest się dla kogoś ważnym, że można to swoje życie jakoś poukładać,zbudować rodzinę i że te elementy, które są ważne czyli praca, szkoła one też mogą dawać radość. Ta systematyczność, nauka mówienia o uczuciach to napełniło mnie takim bezpieczeństwem wewnętrznym, że chcę tą terapię skończyć, bo tu jest nadzieja. Widziałem też ludzi którzy tu przychodzili neofitów, którzy zaczęli mieć normalne życie i sobie pomyślałem ..kurde nie..ja muszę to dokończyć ..chociaż nie wiedziałem dokąd idę, bo poza mamą i ojczymem, który później zmarł nie miałem nikogo, dziadkowie i babcie też już nie żyli, byłem jedynakiem. Musiałem się prowadzić sam i to było trudne.

Pobyt w Domu Nadziei wspominam bardzo dobrze i ciężko było mi się z tym miejscem rozstać. Pamiętam kiedy miałem się stąd wyprowadzać, że było mi trudno, bo ten strach przed tym co jest przede mną, a to poczucie bezpieczeństwa i tej ochrony, którą tutaj miałem on mnie mocno napędzał i tego się bałem.

– Jaka była w Tobie motywacja, żeby się odbić od tego wszystkiego ? bo teraz już znamy Twoje sukcesy, ale jak było na początku ?

– To było bardzo zawirowane. Na pewno piłka dużo zmieniła w moim życiu. Była zawsze moim marzeniem, zawsze chciałem być piłkarzem. W Domu Nadziei niektórzy mieli mnie dość, bo ja ciągle chciałem grać w piłkę, nie lubiłem przegrywać i czasami byłem okropny w tym swoim uporze i dążeniu do zwycięstwa. Tak więc to sport mnie tak nakręcał do zmiany, ale też to, że poznałem życie z innej strony. Poszedłem do pracy jak tylko skończyłem 18 lat trafiłem do Opla, jeździłem na wózku. Nie było cały czas dobrze. Trochę zbłądziłem w życiu. Jednak to co w ostatnich kilku latach pozwoliło mi się ustabilizować to jest Bóg. Czuję, że Pan Bóg mnie prowadzi.

– Modliłeś się tutaj w ośrodku ?

– Tak. Tu to się zaczęło. Mój terapeuta, kiedyś na Adoracji Najświętszego Sakramentu w Kaplicy wręczył mi obrazek św.ojca Pio mówiąc: tu masz z tyłu Koronkę módl się do tego człowieka. Nie wiedziałem wtedy nawet, kto to jest, ale tak zacząłem robić, to była bardzo krótka modlitwa i ojciec Pio do dzisiaj mi towarzyszy. Później dzięki Panu Michałowi pojechałem też na rekolekcje ignacjańskie. Ta duchowość, kiedy jest nieukształtowana od początku naszego wychowania, patrzenia przez pryzmat rodzinny, to potem obserwując ten świat ciężko jest zaufać. Jednak człowiek słuchając radia czy telewizji na temat Kościoła czy księży nabiera więcej dystansu i alibi do tego co się dzieje niż prawdy o tym, co jest chrześcijańskie i co jest w wierze. Tak się to u mnie wszystko potoczyło i myślę, że dzięki tej idei chrześcijaństwa i duchowości, która jest w Domu Nadziei na pewno jestem w tym miejscu w którym jestem. Jestem też lektorem w Kościele. Co do dalszych planów to myślę o studiach teologicznych, ale na razie to rozeznaję.

– W jakim kościele Cię można usłyszeć jako lektora ?

– w Katedrze Piotra i Pawła w Gliwicach.

– Jakie były Twoje kolejne kroki zaraz po ośrodku najpierw szkoła, praca co potem ?

– Szkołę kończyłem zaocznie. Te 500 zł które miałem, to 300zł zostawało mi na jedzenie 10 zł na dzień to śniadanie, obiad i kolacja. Trudno było czasem, na szczęście ośrodek miał to mieszkanie i pomagał mi je opłacić. Musiałem prędko iść do pracy. Wychodząc z ośrodka to miałem jedną parę dziurawych spodni i dwa swetry i kilka rzeczy, które dostałem od terapeuty czy innych pacjentów, bo sam nie miałem. Czasem u Pana Michała pilnowałem dzieci ( w tle Michał się śmieje, że w piłkę grali w domu ). Znalazłem pracę za 2,5 na godzinę w myjni samochodowej czyli dziennie byłem w stanie zarobić max 20 zł, a i tak byłem szczęśliwy, bo mogłem sobie kupić już coś więcej niż bułkę, jajko a na obiad też nie mogłem przesadzić.

Jak patrzę dziś na siebie jako ojca, to myślę, że moi rodzice pewnie chcieli dla mnie dobrze. Moja mama też miała trudne dzieciństwo i życie nie potoczyło się dobrze, ale nie chcę jej oskarżać, bo wiem że ona otrzymała takie wzorce i takie możliwości.  Wierzę, że skoro z mojej beznadziejnej sytuacji i braku wyprostowania czegokolwiek, gdzie to naprawdę był dramat spania na klatkach schodowych, piwnicach i tysiącach innych rzeczy przeszliśmy do tego, co jest dzisiaj. Ktoś by powiedział, że to jest niemożliwe bo to jakby z marginesu społecznego przeszlibyśmy do tego, co wszystko Pan Bóg przede mną postawił, to wszystko co mi dał – reprezentacja Polski, sześciokrotny mistrz Polski, superpuchary, puchary, byłem w 40 krajach, grałem w reprezentacji awansowałem z Polską do Mistrzostw Europy, byłem Królem Strzelców ekstraklasy itd. dużo by jeszcze mówić, praca, przyjaciół i ludzi których postawił przede mną, niektórzy są dla mnie jak rodzina -Darek Brauhoff – budujemy wielkie kamienice, są to ogromne wydatki finansowe.

Jak patrzę dziś na siebie jako ojca, to myślę, że moi rodzice pewnie chcieli dla mnie dobrze.

Moja wspaniała żona i rodzina to jest dar od Pana Boga na pewno. Mam taką super żonę, że brakuje słów żeby to opisać. To wszystko jest naprawdę dobrze poukładane. Trudne, ale nie żałuję tego wszystkiego i nie chciałbym cofnąć czasu i żeby moje życie było usłane różami. Jestem wdzięczny za to co dostałem, jestem wdzięczny za to miejsce, za te wszystkie trudy i za to co było bo cierpienie też jest potrzebne w życiu człowieka. Nie jest łatwe. Niosę ze sobą ciężar i to nie jest super. To zostawia za sobą jakieś ślady- lęk, strach – to z domu wyniosłem. Byłem jeszcze na takiej terapii osobistej po ośrodku, chodziłem raz w tygodniu przez dwa lata. Ale jak miałbym to wszystko zbilansować to się cieszę, że dzisiaj jest tak jak jest, bo znam wielu ludzi, którzy mają sielankowe życie, a mają takie poczucie, że nie mają nic. Był też czas kiedy sprowadzałem samochody z zagranicy z jednym kolegą, który też zakończył terapię w ośrodku. Trwało to rok, może dwa.

– Ile miałeś lat jak zacząłeś pierwsze własne biznesy ?

– Miałem 20 lat . Potem jak zacząłem grać w piłkę poznałem Darka Brauhoff obecnego wspólnika i jego rodziców, którzy otoczyli mnie miłością i opieką. Darek gra na co dzień w Narodowej Orkiestrze Polskiego Radia. Dostałem z UM w Gliwicach mieszkanie. Skończyłem szkołę, zaczęły się biznesy, zaczęła się piłka zawodowa dostałem możliwość kontraktu, ekstraklasa, pierwsza bramka i potem już nie było czasu na szkołę, bo jednak 5 razy w tygodniu trening, weekendy mecze i praca.

– Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? rozwój firmy, teologia..?

– Najważniejsza rodzina, firma to co mam wystarczy, nie chciałbym wpaść w ten tok, że najważniejsze są pieniądze, życie jest krótkie. Moja żona i rodzina. Chciałbym, aby byli szczęśliwi, mieli poczucie bezpieczeństwa. Zbawienie to jest najważniejszy cel na dzisiaj. Chciałbym w jakiś sposób oddać Panu Bogu to, co od niego dostałem, to jest takim moim marzeniem.

– Gdybyś miał powiedzieć innym osobom, rodzinom które są w takiej sytuacji jak Ty kiedyś, dlaczego to jest ważne, żeby takie ośrodki były. Co tak naprawdę się tutaj dostaje. Czy mógłbyś dać jakąś nadzieję rodzicom na Twoim przykładzie, że to nie jest taki moment, żeby się pogrążać tylko to jest moment, że można coś z tym życiem zrobić?

– To jest piękna sprawa, że takie miejsca są. Rodzice czy to moi czy ja jako rodzic, długo żyjemy z poczuciem winy jeśli coś złego się wydarzy. Z drugiej strony ,,Dom Nadziei” to jest takie miejsce full pakiet można powiedzieć. To nie jest miejsce do którego trafia narkoman, alkoholik, złodziej, oszust to jest nieprawda. To jest miejsce do którego trafia człowiek. Dostaje tu pełen zestaw możliwosci, którego ani ja nie miałem, ani wcześniej moi rodzice. Tu są ludzie otwarci, życzliwi, którzy chcą nam pokazać wiele innych elementów. Ludzie błądzą bo to, że ktoś sięga po alkohol czy po narkotyki, nawet głupi telefon komórkowy może się uzależnić. To jest miejsce w którym ludzie chcą nam pokazać, że te fundamenty życia, to z czego dzisiaj rezygnujemy w pędzie tego świata one są dalej na trwałym i stałym miejscu. Co mogę powiedzieć innym, to żeby się cieszyć z tego, że ktoś tutaj jest.

Jest wielu ludzi którym z chęcią powiedziałbym idź się leczyć, ale niektórzy ukrywają swoje problemy, boją się.

To jest ważne żeby taką radość w sobie wypracować, że cieszę się że ten ktoś jest w tym miejscu, bo jest mi najbliższy. Jak patrzę przez pryzmat siebie czy wielu innych ludzi to osoba, która się tu leczy to jest człowiek, który może też dać wiele dobrego innym ludziom i sami możemy z tego wiele dobrych rzeczy wynieść. Sam patrzę na to w ten sposób. Tu w Domu Nadziei nie robi się komuś płukania żołądka to nie jest takie miejsce, być może niektórzy mają małą świadomość. Tu się dostaje poczucie bezpieczeństwa, drogowskazy jak na trzeźwo można żyć. Kwestia duchowości też jest ważna, bo kościół to nie jest tylko budynek. To co jest w fundamencie to są wartości, które codziennie w Ewangelii czytamy. To czego się nauczymy w tym miejscu czyli pokora, praca, umiejętność rozmowy, dialog, pokój, czas dla drugiego człowieka, wzajemne wsparcie to są ważne instrumentalne wartości, które będą w przyszłości pozwalały nam oswoić się w tym, co jest na zewnątrz.

Nie ukrywajmy, jest wielu ludzi którym z chęcią powiedziałbym idź się leczyć, ale niektórzy ukrywają swoje problemy, boją się. To że ktoś trafił do takiego miejsca to dziękujmy Panu Bogu że do tego doszło, bo można żyć przez 30 lat w domu w rodzinie, być nieszczęśliwym i gdzie możemy udawać, że jest wszystko w porządku. To miejsce, jest taką szansą na taki retusz, wyczyszczenie i skonfrontowanie się z prawdą. Masz wybór albo pracujemy walczymy, ale jesteśmy z tobą wypływamy na głęboką wodę, żeby dopłynąć na drugi brzeg, gdzie mamy trochę więcej spokoju ale też ciężkiej pracy albo dryfuj i udawaj że wszystko jest w porządku a my tu będziemy czekać, jeśli dasz radę to przyjdź a jeżeli nie twoja decyzja. Smucę, się kiedy ludzie o takich miejscach mówią źle, bo to nasza świadomość jest słaba, nie mamy wiedzy. Nam się kojarzy o matko, ksiądz kościół, leczenie, narkomania, otoczmy kratami, podłączmy do prądu, żeby jak ktoś się wywinie będziemy go razić, żeby on się tam gdzieś nie wydostał. Przecież to są biedni zagubieni ludzie po 15 lat oni potrzebują matki i ojca, wsparcia, miłości, chwili czasu. Co oni mogli zrobić? Oni sami potrzebują wielu elementów, żeby się na czymś oprzeć, że się nimi ktoś interesuje, że ktoś do nich zadzwoni, zapyta się co słychać jak ci pomóc. To nie jest łatwe. Łatwo się nam kogoś ocenia z perspektywy – ja tak uważam zrób to, tak jest lepiej, tak gorzej, a sam tego nie robi. Łatwo się komuś radzi.

– Będziesz wspierał nas w remoncie ,,Domu Nadziei” w Gliwicach ?

– Tak, bo to jest pomoc dla wielu ludzi, którzy dzięki temu mogą odzyskać normalne życie. To jest pomoc, która daje efekty.

– Czy miałeś taki moment w życiu, że bałeś się przyznać do tego, że się leczyłeś w takim ośrodku ?

– Były takie sytuacje w życiu, że nie zawsze z wszystkimi rozmawiałem o tym z łatwością. To było trudne w zależności od tego z kim rozmawiałem. Wszyscy ludzie tam gdzie gram w sporcie wiedzą, że Rafał Franz miał trudne życie. Ja się z tym nie chowam, bo po prostu zmieniłem swoje życie. Nigdy tego nie ukrywałem. Nawet uważam, że za mała jest współpraca z ludźmi którzy ukończyli terapię. To mogłoby być na większy plus dla tego miejsca. Te osoby mogłyby mieć większy wpływ na budowanie takiej świadomości społecznej.

Napisz komentarz

Może Cię zainteresować

Historie neofitów

Klaudia neofitka

Kochani, z radością informujemy, że w ubiegłym tygodniu swoją terapię w Domu Nadziei zakończyła Klaudia. To był trudny, ale też niezwykle ważny krok w kierunku nowego trzeźwego życia. Klaudia, jesteśmy z Ciebie dumni. Gratulujemy i życzymy Ci powodzenia. 🥳 „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.” – Św.

Skip to content